Jeszcze kilka lat temu Donald Trump nazywał bitcoina oszustwem, a dziś jego nazwisko otwiera drzwi do najbardziej ekskluzywnych salonów świata blockchaina. Najnowsze doniesienia zza oceanu wskazują, że 47. prezydent USA nie tylko zmienił zdanie, ale wręcz stał się jednym z największych beneficjentów cyfrowej hossy. W centrum tego finansowego trzęsienia ziemi znajduje się projekt World Liberty Financial, który – mimo kontrowersji – wywindował papierowy majątek rodziny Trumpów na niebotyczne poziomy. W świecie, gdzie polityka miesza się z technologią, tradycyjne biznesy nieruchomościowe ustępują miejsca tokenom i zdecentralizowanym finansom.
World Liberty Financial czyli miliardy z powietrza
Kluczowym elementem nowej strategii biznesowej „First Family” jest token WLFI, powiązany z platformą World Liberty Financial. Jeszcze we wrześniu 2025 roku, tuż po debiucie rynkowym, wycena posiadanych przez rodzinę Trumpów tokenów oszacowana została na niewyobrażalną kwotę 5 miliardów dolarów, co w przeliczeniu daje około 20 miliardów złotych. Choć eksperci ostrzegają, że jest to wycena „papierowa” – wynikająca z ogromnej liczby tokenów będących w posiadaniu założycieli, których nie można natychmiast upłynnić bez załamania kursu – liczby te robią piorunujące wrażenie. Mechanizm jest prosty: nazwisko Trump działa jak potężny magnes marketingowy, przyciągając kapitał spekulacyjny z całego świata. Dla przeciętnego inwestora z Warszawy czy Krakowa to jasny sygnał, że rynek krypto wchodzi w fazę, gdzie memiczność i marka osobista mogą znaczyć więcej niż fundamenty technologiczne projektu.
Efekt prezydencki na wykresach Bitcoina
Wzrost fortuny Trumpów to nie tylko zasługa ich własnego projektu, ale także szerszej koniunktury, którą sami po części napędzają. Od momentu wyborczego zwycięstwa w 2024 roku, rynek kryptowalut znajduje się w trendzie wzrostowym, a Bitcoin w pewnym momencie testował poziomy bliskie 90 tysięcy dolarów (ok. 360 tysięcy złotych). Inwestorzy grają pod tak zwany „Trump Trade” – założenie, że administracja republikańska będzie dążyć do deregulacji rynku cyfrowych aktywów i stworzenia strategicznej rezerwy Bitcoina w USA. To samospełniająca się przepowiednia: im bardziej Trump promuje krypto, tym droższe są aktywa w jego portfelu, a rosnący rynek z kolei legitymizuje jego pro-cyfrową politykę gospodarczą.
Czy polscy inwestorzy powini iść śladem Trumpa?
Patrząc na te oszałamiające zyski, łatwo ulec pokusie szybkiego zarobku, jednak polscy entuzjaści technologii blockchain powinni zachować chłodną głowę. Projekty takie jak WLFI czy memcoiny sygnowane nazwiskiem prezydenta charakteryzują się ekstremalną zmiennością. Historia pokazuje, że tokeny celebryckie często tracą na wartości tak szybko, jak zyskują – przykładem mogą być gwałtowne spadki kursu WLFI krótko po jego debiucie, kiedy to cena zjechała z 30 centów do zaledwie kilkunastu.
Dla inwestora znad Wisły oznacza to jedno: obserwować poczynania amerykańskich gigantów, ale pamiętać, że to, co dla miliardera jest drobną spekulacją, dla drobnego gracza może oznaczać utratę oszczędności życia. Wartość technologiczna stoi tu na drugim planie, a liczy się gra popytu i podaży sterowana emocjami tłumu.

