Widok charakterystycznych, beżowych maszyn z żółtym logo na każdym rogu polskich osiedli stał się dla nas tak naturalny, jak poranna kawa czy zakupy w pobliskim dyskoncie. Korzystamy z nich niemal codziennie, wysyłając prezenty świąteczne, sprzedając ubrania na Vinted czy odbierając zamówienia z popularnych drogerii. Dla milionów Polaków InPost stanowi synonim spektakularnego, krajowego sukcesu gospodarczego, który zawstydził skostniałą konkurencję.
Jednak w dobie postępującej globalizacji i przepływu wielkich pieniędzy, narodowość wielkich korporacji przestaje być kwestią oczywistą. Często zadajemy sobie pytanie, czy płacąc kilkanaście złotych za przesyłkę, wspieramy rodzimy kapitał, czy może zagraniczne fundusze inwestycyjne. Odpowiedź na to pytanie w 2025 roku jest znacznie bardziej złożona i fascynująca, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Krakowskie korzenie logistycznego imperium
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że serce i mózg tego logistycznego giganta biją w Małopolsce. To właśnie w Krakowie Rafał Brzoska, wizjoner i obecnie jeden z najbogatszych Polaków, postawił pierwsze, odważne kroki w walce z państwowym monopolistą. Technologia, nowatorski pomysł na skrytki pocztowe i pierwsze prototypy maszyn powstały nad Wisłą, a Polska niezmiennie pozostaje najważniejszym rynkiem zbytu, generującym lwią część miliardowych przychodów grupy.
To tutaj zlokalizowana jest centrala operacyjna, tutaj pracują tysiące kurierów, informatyków i menedżerów, którzy każdego dnia dbają o to, by miliony paczek trafiły bezpiecznie do rąk odbiorców. Pod względem operacyjnym, kulturowym, technologicznym oraz wizerunkowym, DNA firmy jest więc niezaprzeczalnie polskie, a sukces marki buduje dumę narodową na arenie międzynarodowej.
Kto tak naprawdę jest właścicielem żółtych maszyn?
Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy zamiast na mapę paczkomatów, spojrzymy w skomplikowane dokumenty finansowe spółki. Od momentu spektakularnego debiutu na giełdzie Euronext w Amsterdamie, struktura właścicielska InPostu stała się w pełni międzynarodowa. Przez długi czas karty w spółce rozdawał potężny, amerykański fundusz Advent International, jednak ostatnie lata, a w szczególności rok 2024 i 2025, przyniosły kolejne, istotne przetasowania w akcjonariacie.
Obecnie największym udziałowcem nie jest podmiot z Warszawy, lecz czeska grupa inwestycyjna PPF, a spora część akcji znajduje się w rękach globalnych graczy z USA, Wielkiej Brytanii czy nawet Singapuru. Formalnie spółka holdingowa zarejestrowana jest w Luksemburgu, co jest standardową praktyką dla firm o tej skali działania, szukających optymalizacji prawnej na jednolitym rynku europejskim.
Werdykt: polski duch w światowym portfelu
Czy zatem InPost jest polską firmą? Najuczciwsza odpowiedź brzmi: to firma o polskich korzeniach i polskim zarządzie, ale zasilana globalnym kapitałem. Rafał Brzoska, mimo posiadania mniejszościowego pakietu akcji (około 13%), nadal pewnie trzyma stery jako prezes i gwarantuje realizację swojej autorskiej wizji rozwoju. Choć dywidendy i zyski ze wzrostu kursu akcji trafiają do inwestorów na całym świecie, to w Polsce firma płaci podatki od wynagrodzeń tysięcy pracowników, podatki od nieruchomości i inwestuje w lokalną infrastrukturę.
Mamy więc do czynienia z nowoczesną hybrydą biznesową, która wyrosła z polskiej ziemi, ale by rosnąć dalej i podbijać wymagające rynki we Francji czy Wielkiej Brytanii, musiała sięgnąć po zagraniczne miliardy euro. Dla przeciętnego klienta najważniejsze pozostaje jednak to, że usługa wymyślona w Polsce wciąż wyznacza światowe standardy.

