Kiedy w 1914 roku ze stoczni w Wirginii zszedł parowiec SS Medina, nikt nie przypuszczał, że ponad sto lat później stanie się on luksusowym hotelem. Statek, który początkowo służył do transportu cebuli i innych towarów, przeszedł niezwykłą metamorfozę. Brał udział w działaniach wojennych podczas II wojny światowej, pływał jako wycieczkowiec pod nazwą MS Franca C, a przez trzy dekady służył jako misyjny statek z biblioteką pod banderą organizacji chrześcijańskiej.

Szalona wizja singapurskiego biznesmena
Eric Saw, 74-letni przedsiębiorca z Singapuru, nie miał wątpliwości gdy w 2010 roku statek trafił na aukcję. Choć wiele firm zajmujących się złomowaniem metalu było zainteresowanych kupnem, Saw wygrał przetarg oferując 900 tysięcy euro. Nie miał wtedy konkretnego planu, ale czuł, że to jego powołanie. Przez kolejne 15 lat zainwestował około 18 milionów dolarów w przekształcenie historycznego statku w hotel, rezygnując przy tym z Ferrari, Lamborghini i luksusowych rejsów dookoła świata.

Wyspa w kształcie kotwicy i siedem tygodni ciągnięcia
Najambitniejszym elementem projektu było stworzenie sztucznej wyspy na indonezyjskiej wyspie Bintan. Saw nie zadowolił się zwykłym prostokątnym kawałkiem lądu – poprosił o półwysep w kształcie kotwicy. Gdy w 2015 roku przyszło przenieść 6800-tonowy statek z wody na ląd, inżynierowie stanęli przed ogromnym wyzwaniem. Przy użyciu mechanicznych wciągarek i wielkich poduszek powietrznych, które służyły jako rolki, przeciągali statek przez ponad 550 metrów. Proces, który miał zająć kilka tygodni, rozciągnął się na siedem – w dobre dni statek przesuwał się o pięć metrów, w złe tylko o metr.

Luksus zachowujący dziedzictwo
Doulos Phos, co w języku greckim oznacza „Sługa Światła”, oferuje dziś 93 kabiny w cenach od 105 do 235 dolarów za noc. Wnętrza zostały gruntownie przebudowane – usunięto zbiorniki paliwa i przegrody, aby stworzyć przestronne pokoje z dużymi oknami. Jednocześnie zachowano wiele oryginalnych elementów, od iluminatorów i ciężkich metalowych drzwi po maszynownię i łodzie ratunkowe. Goście mogą odwiedzić oryginalne kabiny doświadczalne, by poczuć jak żyło się na statku w dawnych czasach. Saw żartuje, że niektórzy goście wciąż odczuwają morską chorobę, patrząc przez iluminatory na fale.
Wszystkie zyski z hotelu trafiają na cele charytatywne organizacji chrześcijańskich, a sam Saw pobiera symboliczne wynagrodzenie w wysokości jednego dolara rocznie. Dla niego statek to coś więcej niż masa stali – to misja i żywa historia.


