Gdy BMW i7 60 wjeżdżało na rynek, świat motoryzacji wstrzymał oddech. Nie tylko ze względu na kontrowersyjny design z podzielonymi reflektorami i monumentalnymi nerkami, ale przede wszystkim dlatego, że Bawarczycy rzucili rękawicę Mercedesowi EQS, celując prosto w tytuł króla elektrycznych limuzyn.
Minęło dwanaście miesięcy. Pierwszy kurz opadł, a my sprawdzamy, jak ten 2,7-tonowy manifest technologii i luksusu radzi sobie z codziennością.
Czy po roku „efekt wow” mija, ustępując miejsca twardym faktom dotyczącym zasięgu i funkcjonalności?
Komfort, który nie przemija
Jeśli jest jedna cecha, która definiuje i7, jest nią komfort. Po roku użytkowania to właśnie jakość podróży wybija się na pierwszy plan.
Zawieszenie pneumatyczne i aktywne stabilizatory tworzą efekt „latającego dywanu”, izolując pasażerów od niedoskonałości drogi w stopniu, który zawstydza wielu konkurentów. Wyciszenie kabiny jest absolutne: to bardziej mobilny salon niż samochód.

Po dłuższym czasie należy docenić automatycznie otwierane i zamykane drzwi, choć początkowo wydają się one gadżetem. Mniej entuzjazmu budzi 31-calowy ekran kinowy z tyłu.
Owszem, robi kolosalne wrażenie na pasażerach, ale w praktyce bywa używany rzadko, a po złożeniu skutecznie blokuje kierowcy widok w lusterku wstecznym.
To auto stworzone, by w nim być wożonym, a jakość materiałów i foteli (szczególnie tylnego „Lounge Console”) nie nudzi się nigdy.


Elektryczna rzeczywistość: zasięg i efektywność
Przejdźmy do sedna elektrycznej limuzyny: jak daleko zajedzie? BMW i7 60, wyposażone w akumulator o pojemności 101.7 kWh (netto), obiecuje w cyklu WLTP nawet 625 km. Długodystansowe testy i opinie właścicieli brutalnie weryfikują te liczby.
Realistyczny, mieszany zasięg latem oscyluje wokół 480-530 km, co jest wynikiem dobrym, ale nie rewolucyjnym. Prawdziwy test przychodzi na autostradzie i zimą. Przy prędkościach 120-140 km/h, i7 rzadko kiedy przekracza 400-420 km.
W mroźne dni, ten wynik potrafi spaść nawet w okolice 350 km. Przyczyną jest masa i potężna powierzchnia czołowa. Efektywność nie jest mocną stroną tego kolosa, zużycie energii często przekracza 23-26 kWh/100km.
Na szczęście szybkie ładowanie (do 195 kW) pozwala uzupełnić energię od 10 do 80% w około 34 minuty, co ratuje sytuację w trasie.


Technologia i kontrowersje po 365 dniach
Stylistyka i7 po roku nadal budzi skrajne emocje. Ten samochód nie potrafi być anonimowy. Z perspektywy czasu, design wydaje się spójny z jego charakterem – ma dominować.
We wnętrzu, kryształowy panel „Interaction Bar” wciąż wygląda spektakularnie nocą, choć jego funkcjonalność bywa dyskusyjna. System iDrive 8.5 po aktualizacji jest potężny, lecz wymaga przyzwyczajenia, zwłaszcza, gdy mieliśmy doświadczenie ze wcześniejszymi wersjami iDrive.
Choć ekran i ogólnie multimedia są wybitnie responsywne, to brak fizycznych przycisków do obsługi klimatyzacji potrafi irytować nawet po 12 miesiącach obcowania z systemem. To cena, jaką płacimy za cyfrowy minimalizm.

BMW i7 po roku: plusy i minusy
Po 12 miesiącach użytkowania wyłania się jasny obraz zalet i wad tej luksusowej limuzyny. A prezentują się one tak:
- Absolutny komfort: Zawieszenie i wyciszenie kabiny tworzą poziom izolacji, który jest punktem odniesienia w klasie.
- Jakość wnętrza: Luksusowe materiały i niezrównana wygoda tylnych foteli „Lounge”.
- Efekt „Wow”: Automatyczne drzwi, Interaction Bar i ogólna prezencja auta robią wrażenie nawet po roku.
- Szybkie ładowanie: Moc do 195 kW pozwala na sprawne uzupełnianie energii w trasie.
Minusy:
- Realny zasięg: Rozczarowujący, szczególnie na autostradzie i zimą (często poniżej 400 km).
- Wysokie zużycie energii: Duża masa i aerodynamika windują pobór prądu.
- Ergonomia iDrive: Brak fizycznych paneli (np. klimatyzacji) irytuje w codziennym użytkowaniu.
- Tylny ekran kinowy: W praktyce rzadko używany, a po złożeniu zasłania widok w lusterku wstecznym.
- Polaryzujący design: Wygląd zewnętrzny to kwestia, która wciąż dzieli obserwatorów. Mi się osobiście podoba.
- Znowu waga: O ile ten kolos bardzo żwawo zbiera się do sprintów to jednak tą ogromną masę czuć przy hamowaniu.
Werdykt: Pałac na kołach z jednym „ale”
BMW i7 60 po roku udowadnia, że jest absolutnym mistrzem komfortu i luksusowej izolacji. To jeżdżąca forteca ciszy, która redefiniuje pojęcie podróży w pierwszej klasie, bijąc na głowę EQS pod względem tradycyjnie rozumianej „s-klasowej” wygody.
Jednak ten luksus ma swoją cenę, i nie chodzi tylko o pieniądze. Ceną jest efektywność energetyczna. Nie jest to EV o największym realnym zasięgu.
To propozycja dla kogoś, kto szuka bezkompromisowego komfortu i technologicznego pokazu siły, a dalekie podróże planuje z uwzględnieniem postojów na szybkich ładowarkach.

