Wyobraź sobie pracę w jednym z najbardziej strzeżonych budynków na świecie. Wszędzie kamery, ochrona, a twoim pracodawcą jest sama głowa państwa. Wydaje się, że w takim miejscu kradzież jest niemożliwa, prawda? A jednak, najciemniej jest zawsze pod latarnią. Ostatnie wydarzenia z Paryża to gotowy scenariusz na film, który łączy w sobie wielką sztukę, zdradę zaufania i… internetowe aukcje.
Złodziej w białych rękawiczkach
Historia, która wstrząsnęła francuską opinią publiczną, dotyczy człowieka, który miał dbać o nienaganny wizerunek prezydenckich przyjęć. Głównym bohaterem jest kamerdyner, który przez lata cieszył się nienaganną opinią. Co ciekawe, zanim trafił do Pałacu Elizejskiego, pracował w słynnym Luwrze. To właśnie tam, w otoczeniu największych dzieł światowego dziedzictwa, prawdopodobnie nawiązał kontakty, które później wykorzystał w przestępczym procederze.
Jego przeszłość zawodowa, zamiast być gwarancją uczciwości, stała się kluczem do zrozumienia mechanizmu tej zuchwałej kradzieży. Okazuje się, że dostęp do bezcennych przedmiotów może być zbyt dużą pokusą, nawet dla osób sprawdzonych przez służby.
Porcelanowy biznes na boku
Łupem nieuczciwego pracownika nie padły tajne dokumenty, lecz przedmioty, które na co dzień cieszyły oczy gości Emmanuela Macrona. Z prezydenckich kredensów zaczęła znikać luksusowa porcelana z prestiżowej manufaktury w Sèvres. Mowa tu o filiżankach, talerzach i spodkach, które są nie tylko naczyniami, ale małymi dziełami sztuki. Proceder był prosty, ale skuteczny – kamerdyner wynosił przedmioty, fałszując inwentarz.
Skradzione precjoza nie trafiały jednak do ciemnego podziemia, ale na rynek kolekcjonerski, a w procederze pomagał mu partner oraz znajomy z czasów pracy w muzeum. To pokazuje, jak bardzo zmieniło się oblicze współczesnych kradzieży – dziś luksusowe dobra z pałaców mogą trafić na aukcje internetowe dostępne dla każdego, kto ma odpowiednio gruby portfel.
Konsekwencje braku lojalności
Wartość skradzionych przedmiotów oszacowano na dziesiątki tysięcy euro, co w przeliczeniu na naszą walutę daje kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych. Choć dla budżetu państwa to kropla w morzu, straty wizerunkowe są gigantyczne. Kradzież została wykryta, gdy braki w zastawie stały się zbyt widoczne, by je zignorować. Teraz kamerdynerowi i jego wspólnikom grożą poważne konsekwencje prawne, a proces ma ruszyć pod koniec lutego.
Ta historia to przestroga, że luksus i prestiż nie zawsze idą w parze z etyką. Dla nas to też lekcja, by z rezerwą podchodzić do „okazji” na portalach aukcyjnych – nigdy nie wiadomo, czy piękna filiżanka, którą licytujemy, nie była jeszcze wczoraj świadkiem politycznych negocjacji na najwyższym szczeblu.
- Kupiłeś to w internecie? To mogło należeć do Macrona! Skandal we Francji.

